| |
Z tego, co przekazała mi Znajoma, znająca ten temat, pan Wojciech Dworecki jest zupełnie nieprofesjonalny. We własnej Wspólnocie Mieszkaniowej Przasnyska 17, gdzie mieszka pod numerem 7, był członkiem komisji skrutacyjnej. Przez kilka lat (prawdopodobnie około 2-3 lata) nie potrafił zauważyć, że przewodniczący Zarządu Jerzy Staszewski ("wybitny" umysł po sowieckiej akademii wojskowej) ukradł Wspólnocie około 300 tysięcy złotych (tak właśnie "kształcą" sowieckie akademie, zwłaszcza wojskowe), a przecież komisja skrutacyjna jest właśnie od zatwierdzania bilansu, przepływów finansowych itd. Gdyby nie czujne oko jednej z mieszkanek Wspólnoty Mieszkaniowej Przasnyska 17, to sprawa by się rozmyła, bo niewiele już brakowało do przedawnienia tej kradzieży. Jeśli to "przeoczenie" kradzieży tak znacznej kwoty pieniędzy jest wynikiem niekompetencji i dyletanctwa, to pół biedy, ale jeśli to wynik celowego, cynicznego działania, to już jest cała bieda, bo mogło być tak, że doradca podatkowy Wojciech Dworecki w tym procederze wyprowadzenia około 300 tysięcy złotych ze Wspólnoty, w której zresztą sam mieszka, uczestniczył. Aktualnie Wspólnota wybrała nowego przewodniczącego Zarządu i nowych dwóch członków Zarządu oraz zmieniła komisję skrutacyjną, pozbawiając pana Wojciecha Dworeckiego pełnionej funkcji. I słusznie, ale być może to za mało, bo jeśli ten Pan współuczestniczył w wyłudzeniu około 300 tysięcy złotych od Wspólnoty, to powinien mieć postawione zarzuty karne. Na razie nie wiadomo dokładnie, jak było. Sprawa jest w toku, bo Wspólnota dopiero niedawno dowiedziała się. jak została bezczelnie obrobiona. W każdym razie pan Wojciech Dworecki na pewno przez około 2-3 lata nie zauważył, lub nie chciał zauważyć, żadnych nieprawidłowości, będąc zobowiązanym, poprzez pełnienie funkcji członka komisji skrutacyjnej, do tego. żeby te nieprawidłowości dostrzec. 300 tysięcy złotych to nie 30 zł, które można przeoczyć. Albo pan "Doradca" jest mocno niedouczony, albo cynicznie nieuczciwy. I w jednym , i w drugim przypadku lepiej unikać jego "doradztwa", bo może się to tragicznie skończyć. Ale cóż, takie są właśnie tak zwane "resortowe dzieci" (pan Wojciech jest jednym z nich) pchane na siłę do odpowiedzialnych zadań, do których poziomem intelektualnym zazwyczaj nie dorastają. |
|
